Przejdź do treści
Strona główna » Poznaj uczestników Jarmarku: Wierzbinowe Cuda – Jestem urzeczona urodą karpackiej biżuterii

Poznaj uczestników Jarmarku: Wierzbinowe Cuda – Jestem urzeczona urodą karpackiej biżuterii

Poznaj uczestników Jarmarku: Wierzbinowe Cuda – Jestem urzeczona urodą karpackiej biżuterii

Jarmark Cudów na stałe wpisał się w scenerię Festiwalu Folkowisko. Poznajcie Twórców, którzy w tym roku zachwycać nas będę swoim talentem.

Ewa z Pracowni Rękodzielniczej Wierzbinowe Cuda pojawi się u nas po raz pierwszy. Jakim dziedzinom rękodzieła oddała swoje serce? Dowiecie się z krótkiego wywiadu.

Iwona Pawelec Burczaniuk – Na profilu Twojej pracowni znalazłam niezwykłe ozdoby wykonane z drobniutkich koralików. Domyślam się, że jest to karpacka biżuteria koralikowa. Opowiesz nam o tym, co Cię w niej zachwyca?

Wierzbinowe Cuda – Biżuterię karpacką pokochałam od pierwszego wejrzenia i ona też mnie chyba polubiła. A to pierwsze wejrzenie miało miejsce na warsztatach prowadzonych przez Ewelinę Matusiak-Wyderkę. Mistrzyni pokazała nam wykonane przez siebie ozdoby, co wprawiło mnie w ogromny zachwyt. Do dzisiaj jestem urzeczona urodą karpackiej biżuterii. Fascynuje mnie harmonia powstająca z chaosu różnokolorowych, szklanych paciorków. Z pomocą zwykłej igły z nitką udaje się stworzyć niepowtarzalny, bajkowy świat. Moment, kiedy po wydzierganiu kilku rzędów pojawia się zaprojektowany wcześniej wzór, jest dla mnie ciągle niezwykły! Ta praca po prostu mnie cieszy.

Zastanawiam się, co oznaczają nazwy, które wymieniłaś w zgłoszeniu na Jarmark: gerdany, sylianki, krywulki…?

Krywulka to tradycyjna ozdoba na szyję, noszona przez kobiety łemkowskie zamieszkujące teren Karpat, wykonana ze szklanych koralików w różnych kolorach. Samo powiedzenie tradycyjna ozdoba na szyję, to zbyt mało, żeby przedstawić krywulkę. Tak naprawdę, to małe dzieło sztuki ludowej, utkane mozolnie z wielu tysięcy drobniuteńkich koralików szklanych na cieniutkiej lecz mocnej nici. Forma szerokiego naszyjnika albo jak kto woli kołnierza, mieniącego się kolorami. Najczęściej krywulki robione były w odcieniach czerwieni, która stanowiła tło dla ornamentów w kontrastowych kolorach: czarnym, zielonym, żółtym, niebieskim i wielu innych, w zależności od inwencji twórczej wykonawcy, ale też i od regionu w jakim powstawała. Zdarzało się, że krywulki wzorowane były na haftach czy obrazach obecnych w kulturze Łemków.

Sylianka to również naszyjnik z drobnych koralików, ale znacznie węższy. Noszony był przez kobiety mniej zamożne z terenu Bojkowszczyzny i Huculszczyzny. Kolorystyka tych ozdób była zazwyczaj czarno-czerwona. Obecnie robi się je zachowując tradycyjne metody, ale kolorystyka jest dowolna.

Natomiast gerdan to huculska ozdoba męska. Ma on formę długiego naszyjnika zakończonego medalionem. Krywulki i sylianki wykonuje się przy użyciu zwyczajnej igły z nitką, natomiast gerdan jest wykonywany na specjalnym krosienku.

Jak to się stało, że zajęłaś się tym rodzajem rękodzieła?

– Jestem absolwentką Uniwersytetu Ludowego Rzemiosła Artystycznego w Woli Sękowej. Zrobiłam dyplom z biżuterii karpackiej, stolarstwa użytkowego i tkactwa, z którego dodatkowo uzyskałam dyplom czeladnika. Po skończeniu kursu w ULRA założyłam własną pracownię rękodzielniczą „Wierzbinowe Cuda” w Dynowie, w której dzielę się tym, czego się nauczyłam i czym się zainspirowałam. Od trzech lat organizuję warsztaty rękodzielnicze dla dzieci, młodzieży i wszystkich chętnych. Nie pracuję już zawodowo i cały swój czas poświęcam pracy rękodzielniczej, z czego czerpię ogromną satysfakcję – to moja pasja, lekarstwo na wszystkie biedy i źródło radości życia.

Zauważyłam od razu, że jesteś bardzo wszechstronna, jeśli chodzi o techniki twórcze! Na Twojej stronie oglądałam zdjęcia pierników, gobelinów, a nawet ikony. Czy coś z tych rzeczy znajdziemy na Twoim stoisku podczas Folkowiska?

– Tak, to prawda, malowaniem ikon zajmuję się również. Robię to pod okiem Pani Jadwigi Denisiuk z Bieszczadzkiej pracowni ikonograficznej Veraikon. To już zupełnie inny projekt, ale równie fascynujący jak biżuteria koralikowa. Niestety ikony nie przyjadą ze mną na Folkowisko, bo póki co mam ich zbyt mało, no i obchodzę się z nimi jak z jajkiem. Nie poważyłabym się upychać ich w samochodzie między krosnami do tkania.

Z kolei pierniki to pasja trwająca najdłużej, bo od zamierzchłych czasów. Dawniej malowałam je razem z własnymi dziećmi w ramach tworzenia świątecznego nastroju. Teraz maluję pierniki komunijne, weselne, imprezowe, reklamowe i co tam kto jeszcze chce. Staram się rozwijać w każdej z wymienionych dziedzin, bo tyle jest jeszcze rzeczy do poznania, że nie można stać w miejscu. Przywiozę na Festiwal trochę pierników z sentencjami do przemyślenia. Mam nadzieje, że zdążę je upiec. Poza tym będzie biżuteria, no i ja z warsztatami tkackimi!

Nie możemy się doczekać! Do zobaczenia na Folkowisku!