Jarmark Cudów na stałe wpisał się w scenerię Festiwalu Folkowisko. Poznajcie Twórców, którzy w tym roku zachwycać nas będę swoim talentem.
Bartłomiej Gucwa zwykle pojawia się na Folkowisku w charakterze festiwalowicza. W tym roku postanowił podzielić się z nami swoją wielką pasją, jaką jest pirografia. Dla niewtajemniczonych wyjaśniamy, że jest to technika zdobnicza, polegająca na wypaleniu na powierzchni drewna wzorów, obrazków, czego tylko dusza i fantazja zapragnie. Co o swojej pasji opowiedział nam Bartłomiej? Przeczytajcie.
Iwona Pawelec Burczaniuk – Jak to się stało, że sztuka malowania ogniem pojawiła się w Twoim życiu?
Bartłomiej Gucwa – Przypadkiem. Ale nie takim klasycznym jak w powieści miłosnej, tylko raczej z potrzeby zrobienia czegoś w prezencie. Prezent inny niż bukiet kwiatów, blacha szarlotki albo butelka rudej na myszach. Chciałem mojej ukochanej Kapeli ze wsi Warszawa po którymś koncercie dać coś od siebie, z czym by mnie kojarzyli i żebym dla odmiany miło zapadł komuś w pamięć. Jestem ich psychofanem bądź co bądź, bo chcę doświadczać ich muzyki jak najczęściej na żywo, a nie tylko zmieniać płyty w samochodowym radiu. W każdym razie po deszczowym koncercie w Zawoi w 2017 roku wbiłem do ich garderoby, tym razem nie z pustymi rękoma. Od tego momentu koncepcja była taka, że po każdym ich koncercie, na którym będę dla nich coś miał. I tak, mają ode mnie już 4 tego typu upominki.
W przerwach między dużymi rzeczami dla nich pojawiło się zainteresowanie samym wypalaniem, co jak się wczytałem później, nazywa się pirografią. Od łatwych wzorów przez obrazki do już niemal obrazów, gdzie trzeba coś wycieniować. Od siebie powiem, że nie lubię terminu “malowanie ogniem”, bo ogień parzy, pali i w końcu spala na popiół czegokolwiek tknie. Jest to na pewno jakiś rodzaj sztuki, zwłaszcza gdy ktoś potrafi wymyślić coś swojego i do tego pięknie i przekonująco przenieść ten pomysł z głowy na powierzchnię drewna.
– Czy gatunek drewna z jakim pracujesz, ma dla Ciebie znaczenie?
– Jasne że tak. Primo zasada: musi być suche. Może być nadżarte, popękane, dziurawe, ale musi być suche. Nie na wiór, żeby się kurzyło i kruszyło w palcach, ale ma być wysuszone. No i puka się – jak jest dobry odgłos, jakby było coś jeszcze w środku, to znaczy, że coś z niego jeszcze będzie. Raczej nie używam z iglastych, bo zawsze żywica wychodzi i się lepi do końcówek. Twardości od lipy i olchy po dęba. Nie ma znaczenia twardość, bo i na lipie i dębie da się coś wypalić. Na dębie będzie szło wolniej, na lipie prędzej. Generalnie twardość nie ma takiego znaczenia, bo w pirografii pośpiech jest niewskazany. Jeden ruch za bardzo i kicha. Nie ma gumki do mazania. Albo trzeba poprawiać całość i pogrubiać żeby były w miarę proporcje czy linie mniej więcej te same, albo zaczynasz na nowym kawałku.
– Jakie motywy dekoracyjne uczestnicy Folkowiska znajdą na Twoim stoisku?
– To będą głównie obrazki. Twarze, postacie z bajek, książek, telewizji, innych źródeł. Stawiam na różnorodność, czyli mam nadzieję, że każdy znajdzie dla siebie coś odpowiedniego.
No gra gitara! Do zobaczenia na Folkowisku!