Przejdź do treści

Folkowisko w Gorajcu

Kto za tym stoi?

Niezwykli ludzie, magiczne miejsce. Dar przyciągania. Ona z Estonii, on z Polski. Ona wydaje się krucha i delikatna, on niezwykle charyzmatyczny. Nietuzinkowe małżeństwo stworzyło na Podkarpaciu miejsce, które wpisało się w mapę kulturalnych wydarzeń Polski. Mało tego, jest znane i rozpoznawalne na świecie. Z Mariną Sestasvili-Piotrowską i Marcinem Piotrowskim rozmawia Edyta Wilk.

Marina:

Przyjechałam na studia do Polski i pierwszy rok miałam przygotowawczy, uczyłam się tylko polskiego w Lublinie, a Marcin w tym czasie zaczął studiować socjologię. Mieszkaliśmy na tym samym piętrze w akademiku i poznaliśmy się na początku października i tak zostało. Jesteśmy razem 15 lat. Zaraz po studiach zaczęliśmy szukać jakiejś chatki do kupienia. Trafiliśmy do Gorajca za sprawą cerkiewki. Chcieliśmy ją zobaczyć, zwiedzić. Zobaczyliśmy, że budynek starej szkoły jest wystawiony na sprzedaż i stwierdziliśmy, że nie będziemy się rozdrabniać i kupiliśmy. Około 9 lat pracowaliśmy w Irlandii i remontowaliśmy budynki. Później było wesele, z którego narodziło się Folkowisko.

Prowadzisz teraz gospodarstwo agroturystyczne, które przyciąga ludzi z całego świata. Cały czas pracujesz z ludźmi. Nie jest to męczące?

Jestem człowiekiem, który lubi samotność. Na początku zawsze jest ciężko, ale wszystko da się zorganizować. Codziennie przebywam chwilę w samotności i to mi wystarcza. Praca z ludźmi nieco męczy, ale z drugiej strony od innych ludzi bardzo dużo się uczę. Przybywają do nas różni artyści, osoby pracujące w różnych zawodach, osoby mówiące różnymi językami, czyli z różnych środowisk i kultur i od każdego człowieka można bardzo dużo się nauczyć i wciąż rozwijać. Gorajec przyciąga wiele wspaniałych osób.

Jak myślisz: to miejsce czy właściciele przyciągają ludzi do Chutoru Gorajec?

Ważna jest część noclegowa, musi być dobrze zorganizowana, ale największe znaczenie mają ludzie, którzy to miejsce tworzą. Wygląd Chutoru to odzwierciedlenie naszych charakterów. To nasza osobowość jest odbita w tym miejscu.

Jak w tym wszystkim radzisz sobie z trojgiem dzieci?

Nie radzę sobie (śmiech), one same sobie radzą. Jak na razie są wakacje, więc mają pełną swobodę. Zacznie się rok szkolny i zaczną się obowiązki. Trzeba będzie po prostu wszystko dobrze zorganizować.

Jak myślisz, czy każdy na Podkarpaciu może stworzyć takie miejsce jak Chutor?

Tak! Ważny jest pomysł, jakaś przestrzeń, którą trzeba zaaranżować, włożyć w nią serce i dać siebie ludziom. Atrakcje w okolicy zawsze są i się znajdą. To ludzie przyciągają ludzi.

Marcin:

Festiwal rozpoczął się na waszym weselu. Zaprosiliście przyjaciół z kilku krajów na polskie wiejskie wesele, a potem poprawiny. Na początku było bardzo kameralnie. Potem przyjaciele przywozili ze sobą swoich przyjaciół i na ostatnim siódmym Folkowisku było około 3500 osób. Festiwal otrzymał wiele nagród. Jesteś jego głównym organizatorem. Powiedz, co sprawia największą trudność przy organizacji takiego dużego przedsięwzięcia?

W tym momencie brak chęci współpracy tych, którzy wspierać powinni. Przyzwyczajeni są do wspierania zinstytucjonalizowanych ośrodków kultury, a nie inicjatyw oddolnych. Powinno się wspierać pasjonatów, dawać im możliwości. Brak jest budżetów obywatelskich, które by przewidywały takie wydarzenia. Łatwiej pozyskać sponsorów prywatnych. W Polsce zabija nas papierologia, nawet jeśli są granty, to są tak napisane, że zwykłemu obywatelowi ciężko jest przez to przebrnąć. Nieraz nawet nie trzeba pieniędzy, tylko pomocy w organizacji, logistyce.Innym aspektem jest brak koordynacji w regionie, w całym województwie. Wydarzenia kulturalne powinno się traktować jako granie do jednej bramki, promocję województwa, a te wydarzenia często są traktowane jako konkurencyjne. Folkowisko jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych marek w Polsce. Jest masa olbrzymich imprez, które mają duży budżet, ale mają zasięg tylko lokalny, a Folkowisko ma zasięg międzynarodowy. Niewiele jest imprez na Podkarpaciu, które przyciągają gości z zagranicy, jak np. Łańcut czy w Przeworsku Festiwal Muzyki Dawnej.

Czy to wszystkie trudności?

Nie. Jest olbrzymi eklektyzm robienia imprez. Łączenie kultury wysokiej z niską. Mydło i powidło. Opera i obok byk rodeo. Nie ma pomysłów. Lepiej zrobić kilka mniejszych imprez w pewnych wąskich nurtach i one przyciągną więcej zadowolonych uczestników niż jedna duża impreza, gdzie pomieszane są style i rodzaje, np. muzyki. Nie wszystko musi być dla mas. Stawiasz też na region. Miejsce, w którym mieszkasz. Tak, bo nie podoba mi się, jak wiele imprez jest organizowanych przez tzw. spadochroniarzy. Miejsce na Podkarpaciu, ale ochrona czy katering z Krakowa. Czy ktoś wtedy z lokalnych mieszkańców zarobi? Jedynie może miejscowy sklepik sprzeda przez kilka dni więcej alkoholu. Korzystajmy z dóbr, które mamy pod ręką. Lokalnych twórców. A Podkarpacie jest bogate w wyjątkowych ludzi.

Co jeszcze doskwiera tobie – organizatorowi Folkowiska w Gorajcu?

Ludzie przyzwyczajeni do imprez masowych oczekują wszystkiego za darmo. Nie chcą płacić za kulturę. Marudzą, na co idą te pieniądze. Ciężkie jest do przełknięcia zapłacenie za karnet czy bilet. Nie rozumieją ludzie, że artyści pracują i trzeba im za pracę zapłacić. Materiały do warsztatów też kosztują, nagłośnienie, toi-toie… A jak współpracuje ci się z zespołami? Świetnie! Każdy, który raz do nas przyjechał, zawsze chce do nas wrócić. Podoba im się klimat Folkowiska i atmosfera festiwalu. Joryj Kłoc nie był w 2017 roku na Folkowisku (a w poprzednie Folkowiska był zawsze) i wymyśliliśmy Poprawiny Folkowiskowe, bo chłopaki chcieli zagrać na Chutorze. I Poprawiny wyszły znakomicie.

Często zapraszasz artystów z Ukrainy, korzystasz z dobrodziejstw przygranicznego położenia Gorajca.

Tak, bo to nam daje pogranicze. Warszawiacy czy krakowianie specjalnie przyjeżdżają to zobaczyć, bo tego u siebie nie mają. Tę wyjątkowość. Dostałem nagrodę Teraz Polska za promocję Polski za granicą. Wymiana kulturowa to ważna sprawa.

Edyta Wilk – tygodniksanocki.pl

EKIPA

Maciej Piotrowski – Anonimowy Folkowiczanin, szara eminencja. Wybór zespołów, koordynacja czasu i przestrzeni. Wymyśla.

 

Monia Małecka – koordynatorka mediów i strefy opowieści. Podczas Folkowiska “Wehikuł czasu” będzie mieć megafon, budzić ludzi rano na aerobik z Marcinem w kolejce po śniadanie, a także ogarniać media i Wieczór Opowiadaczy/dyskusje.

 

Krystynka Domaszczyńska – koordynatorka Dzieciowioski. Posiada cudowne zdolności przemienienia materiału w sukienki i spódnice, zamienianiu płynów w magiczne eliksiry. Na Folkowisku uwielbia poranne kawy i organizowanie bitwy balonowej.

 

Jaga Szeptalin – koordynatorka strefy warsztatów. Poza tym śpiewa i pisze bajki. Umie mierzyć i kreślić.

 

Grzegorz Ciećka – nasz ekspert w dziedzinie podróży lokalnych. Od pierwszej edycji Folkowiska zajmuje się rajdami rowerowymi i pieszymi. Jego szczególną regionalną specjalizacją jest ludowe kamieniarstwo bruśnieńskie i drzeworyt płazowski, może o tym opowiadać godzinami. Podczas jubileuszowej edycji Folkowiska szykuje dużo kamiennych niespodzianek.

 

Wojtek Żurkiewicz – robi dźwięki.